Treść strony: Wodzyński Marian
Marian Wodzyński (ur. 9 IV 1925 – zm. 30 XI 2017)
Marian Wodzyński urodził się w Skępem 9 kwietnia 1925 r. Miał liczne rodzeństwo. Jego ojciec miał na imię Kazimierz, a matka – Zofia. Najstarszy spośród rodzeństwa był Jan, potem urodziła się Maria, Zofia, Eugeniusz, Aleksandra, Kazimierz, Marian i Teresa. Marian Wodzyński uczęszczał do szkoły ćwiczeń przy Seminarium Nauczycielskim w ówczesnym Wymyślinie. Nauka trwała 4 lata. Następnie uczył się w Szkole Powszechnej w Skępem. W 1939 r. zdał egzaminy do gimnazjum, ale edukację przerwał wybuch II wojny światowej.
Wiosną 1940 r. Marian Wodzyński został zabrany na przymusowe roboty do miejscowości Brzózki leżącej w gminie Nowy Staw w powiecie malborskim (województwo pomorskie). Pracował w gospodarstwie niemieckim, z którego po pewnym czasie uciekł do domu. Szwagier Stanisław Witkowski ożeniony z siostrą Mariana - Zofią Wodzyńską – obiecał mu pracę w Warszawie na Pradze w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego (ZNTK). Marian Wodzyński czekał w Skępem na wiadomość o pracy. Gospodarz z miejscowości Brzózki zawiadomił władze, że jego pracownik uciekł. Wtedy w domu rodziców pojawili się żandarmi i go aresztowali za porzucenie pracy u gospodarza. Odesłano go do więzienia w Grudziądzu, potem do Malborka, a następnie do Gdańska, skąd trafił do obozu w Stutthofie, w którym był do 20 XI 1942 r. W obozie był też jego brat Eugeniusz. Po zwolnieniu z obozu musiał się meldować co drugi dzień na gestapo. Potem pracował w Nieszawie. W tygodniu ciął drewno (kopalniaki). Mieszkał w wynajętym domu. W sobotę po pracy wracał do domu do rodziców.
Następnie otrzymał skierowanie do pracy i wrócił do wsi Brzózki. Gdy Niemiec go zobaczył, powiedział, że Marian ma nogi jak szprychy. Robotnik tak był wychudzony i wygłodzony... Podjął pracę w gospodarstwie niemieckim u tego samego gospodarza. Marian Wodzyński jeździł traktorem marki Fordson, pracował w warsztacie, dozorował pracę innych robotników, umiał obsługiwać maszyny rolnicze. Niemiec Herman Siede bardzo chwalił jego praktyczne umiejętności.
5 maja 1943 r. Marian Wodzyński został aresztowany za przynależność do polskiego podziemia. Przyjechali Niemcy, zakuli go w kajdanki i przewieźli do Elbląga. Zaznaczono, że to ciężki przestępca. Po miesiącu zawieziono go do Malborka do kolejnego więzienia. Potem przewieziono do Grudziądza na śledztwo. 5 maja 1943 r. aresztowano dużą grupę osób pochodzących z Józefkowa i Skępego. Marian Wodzyński spotkał w Grudziądzu Czesława Lulińskiego z Józefkowa i Longina Żochowskiego oraz innych aresztantów. „Gdy nas wypuszczono na podwórko, okazało się, że większość ludzi jest mi znana” – opowiadał pan Marian. Aresztowano wtedy bardzo dużo ludzi z powiatu lipnowskiego i rypińskiego.
W Grudziądzu trwało śledztwo. Podczas przesłuchań Marian Wodzyński nie przyznawał się, że należał do tajnej organizacji. Niemcy specjalnie „powoływali się” na jego brata Eugeniusza, który rzekomo twierdził, że Marian należał do organizacji. Marian Wodzyński odpowiadał, że jest za młody, by należeć do organizacji i raz już był ukarany. Wypytywano go o rodzinę. Prawdopodobnie Niemcy mieli aresztować Kazimierza Wodzyńskiego, a nie Mariana. Marian Wodzyński – jak wspominał w rozmowie – także brał udział w „Akcji N”. Przewiózł tajną prasę z Mokrego na dworzec główny w Toruniu, by oddać ją w ręce Stanisława Witkowskiego. Kazimierz był kurierem i wywiadowcą. Współpracował ze Stanisławem Witkowskim i Janem Nowakiem - Jeziorańskim.
Po śledztwie w Grudziądzu Marian Wodzyński został zwolniony do domu.
Pod koniec 1944 r. Marian Wodzyński pracował jeszcze u Niemca w gospodarstwie. Gospodarz oddelegował go do swojej siostry, która też zajmowała się rolnictwem. U niej w majątku dozorował młócenie zboża. Wezwano go do kopania okopów przeciwpancernych. Gospodarz chciał dać dwóch Francuzów zamiast pana Mariana. Cenił go i dobrze traktował. Niestety, na taki układ nie zgodził się burmistrz.
Wyjechał więc w okolice Cierpic, by kopać okopy przeciwpancerne. Był to przełom 1944/1945 roku. Gdy dostał wolne dni, żeby przyjechać do domu do Skępego i uprać ubranie, nadeszli Rosjanie. Do kopania okopów już nie wrócił. Jako pierwszy z rodziny Wodzyńskich był w domu. Radości nie było końca… Do domu wrócili kolejni członkowie rodziny, czyli ojciec Kazimierz, bracia Kazimierz i Eugeniusz.
Po wojnie Marian Wodzyński chodził do szkoły. 23 czerwca 1947 r. ukończył dwuletnie Państwowe Gimnazjum im. Waleriana Łukasińskiego w Wymyślinie. Następnie odbył dwuletnią służbę wojskową w Warszawie. Był wcielony do I Praskiego Pułku Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Już jako dziecko grał na akordeonie. Umiał też grać na gitarze. Był uzdolniony muzycznie. Przed odbyciem służby wojskowej należał do zespołu muzycznego w Skępem. Będąc w wojsku w I Warszawskiej Dywizji Piechoty imienia T. Kościuszki został zaangażowany do zespołu muzycznego. Liczył on 120 osób uzdolnionych muzycznie. Stworzono z nich zespół baletowy i recytatorski oraz chór. Pan Marian dostał się do chóru, a potem tańczył w balecie. Gdy zachorował perkusista, poproszono go o zastępstwo. Grał więc na perkusji. Jedna grupa zespołu wojskowego grała styl amerykański, a druga repertuar ludowy. Na pierwszą przysięgę zespół już dał występ artystyczny. Ze swoim programem jeżdżono po Mazurach i Mazowszu. Występowano w każdym miasteczku i mieście. Po przyjeździe na miejsce odbywał się przemarsz zespołu po ulicach, aby się zareklamować i zachęcić do przyjścia na koncert. Wieczorem występowano. Koncerty organizowała Liga Obrony Kraju.
Potem poszedł na praktykę do gorzelni w Państwowym Gospodarstwie Rolnym we wsi Komaszewo w gminie Wicko w powiecie lęborskim. W Wiosce (gmina Skępe) poznał Alfredę Czajkowską, która pracowała jako księgowa w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Skępem. Mieszkała w pałacu w Wiosce. Marian Wodzyński otrzymał etat w gorzelni w Wiosce jako kierownik płatkarni, a potem był zastępcą kierownika gorzelni i płatkarni.
3 maja 1953 r. ożenił się z Alfredą Czajkowską. Krótko pracował w gorzelni w miejscowości Wielgie. Skierował go tu dyrektor gorzelni Stanisław Ciesielski. Następnie pracował w Szewnie w gminie Świekatowo w powiecie świeckim w województwie kujawsko – pomorskim. Potem przeniósł się z rodziną do miejscowości Gawroniec w gminie Bukowiec w powiecie świeckim. Tu pracował przez kilka lat. Przez wiele lat był zatrudniony w Raciniewie koło Unisławia. W Raciniewie powstały cztery zakłady przemysłowe: płatkarnia, gorzelnia, proszkownia mleka i wyrób drożdży paszowych. Do emerytury w 1990 r. Marian Wodzyński pracował jako kierownik zakładów sprzężonych w Unisławiu.
Marian Wodzyński ukończył wiele kursów i szkoleń z dziedziny gorzelnictwa. Jednym z ważniejszych szkoleń było skończenie „Kursu Ekonomiki i Technologii Gorzelnictwa” w Wyższej Szkole Ekonomii w Poznaniu. Opracowywał wynalazki w dziedzinie usprawniania pracy w zakładach.
Za swoją pracę zawodową otrzymał dużo podziękowań i dyplomów, a za działalność społeczną - wiele odznaczeń. Są to następujące medale: „PRL Więźniom Hitlerowskich Obozów Koncentracyjnych 1939–1945”, „Walka, Praca, Socjalizm” 1944–1984, „Manifest PKWN 1944. Uczestnikom Walk w Obronie Władzy Ludowej”, „RP Zwycięstwo i Wolność 9 V 1945 Krajowa Rada Narodowa”, „Polonia Restituta”, „1410–1945 Grunwald Berlin”, „ZKRP i BWP” (Związek Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych”, „Za zasługi dla ZKRP i BWP”, „Za zasługi dla pożarnictwa Związku Ochotniczych Straży Pożarnych”. Marian Wodzyński był także czynnym sportowcem.
Pan Marian Wodzyński miał dwóch synów, jeden urodzony w 1954 r., drugi w 1958 r. Był wdowcem. Mieszkał w Gdańsku. Od kwietnia do września przebywał w rodzinnym domu Wodzyńskich. Bardzo chętnie przyjeżdżał do Skępego. Tu czuł się jak u siebie. Często chodził na cmentarz parafialny, na którym pochowano jego rodziców i rodzeństwo. Pieczołowicie przechowywał rodzinne fotografie. Lubił opowiadać i wspominać historie ze swojego życia.
Marian Wodzyński zmarł 30 listopada 2017 r. Został pochowany w Unisławiu.
Relacja spisana na podstawie wspomnień i dokumentów p. Mariana Wodzyńskiego.
- autor: Bożena Ciesielska