Przejście do sekcji:

Treść strony: Legendy

Legenda o Głazie

Oprócz legendy o pogańskiej świątyni przez stulecia przekazywano opowieść o głazie porzuconym nad brzegiem skępskiego jeziora. Ów głaz miał zawierać nieznany bliżej napis i odcisk czarnej łapy. Ten ostatni widoczny był nawet nocą z powodu silnej fluorescencji. W innej opowieści mówiło się o cudownym kamieniu leżącym na gościńcu, czyli drodze

prowadzącej z Sierpca do Lipna. Nie wiadomo, skąd ten duży kamień wziął się w odległości półtora kilometra na zachód od miasteczka Skępe. Kamień otoczono krzyżami, modlono się przy nim, a nawet doznawano pomocy albo nieszczęścia, gdy ktoś zaniechał oddania czci. Mówiono też o tajemniczych blaskach i światełkach ukazujących się ludziom.

Mikołaj Kościelecki - dziedzic Skępego - ustawił w tym dziwnym miejscu krzyż z wizerunkiem Jezusa. Właściciel miał córkę Zofię Katarzynę, która była nieuleczalnie chora. Nie mogła chodzić. Pewnej nocy we śnie ukazała się jej Matka Boska oświadczając chorej, że odzyska zdrowie, jeśli przyczyni się do powstania świątyni ku jej czci w miejscu ukazania się. Było to w borze nad jeziorem. Dziewczynka opowiedziała swój sen rodzicom, którzy zawieźli ją na owo miejsce i chora sama stanęła na nogi. Rodzice widząc pomoc Matki Boskiej postanowili wznieść świątynię i klasztor. W 1498 roku sprowadzili z Koła zakonników, którzy zbudowali drewnianą kaplicę.

Zofia Katarzyna Kościelecka udała się do Poznania. Odwiedziła pracownie znanych mistrzów, ale nigdzie nie znalazła odpowiedniej rzeźby. Wreszcie w ostatnim zakładzie zapytała mistrza o statuę. Ten odpowiedział, że takiej nie ma. Zofia Katarzyna niezrażona odpowiedzią rzeźbiarza, rozglądała się po pracowni i w ostatniej szafie ujrzała rzeźbę, która jej się spodobała. Rzekła: "Oto jest, czego szukam!". Chciała ją odkupić od właściciela, ale ten powiedział, że nigdy takiej rzeźby nie wykonywał i nie wziął od niej pieniędzy. Szczęśliwa Zofia Katarzyna przywiozła statuę do Skępego.
       W 1495 roku podczas epidemii dżumy kuśnierz Jan z Pobiedzisk przybył trapiony chorobą, gdyż miał widzenie, aby udać się do Skępego do przydrożnego krzyża z prośbą o uzdrowienie. W tym szczególnym miejscu zbudowano drewnianą kaplicę, w której się modlono i doznawano cudów. Później w tym miejscu stanął klasztor.

Mieszkańcy opowiadają, że po przybyciu do Skępego bernardynów zapragnęli oni wyznaczyć granice swego gospodarstwa. Zeszli się dziedzicem Mikołajem Kościeleckim obok wielkiego głazu. Kościelecki nie chciał oddać zbyt dużo ziemi, więc powiedział, że da zakonnikom taki obszar, jaki obejdzie jeden z nich niosąc na pasku franciszkańskim zarzucony na plecy głaz. Dziedzic wskazał olbrzymi kamień. Podszedł do niego jeden z braci zakonnych, opasał go sznurem, zarzucił na plecy i ruszył w drogę. Właściciel widząc, że z każdym krokiem wydłuża się granica przyrzeczonych gruntów, podbiegł do zakonnika i nożem rozciął sznur. Kamień upadł. Jak głosi legenda leży do dziś stanowiąc narożny fundament klasztornego muru.

Przejdź do początku strony